Album Zalewskich tom II
90,00 zł
ALBUM ZALEWSKICH TOM II, książka bogato
ilustrowana – dalszy ciąg losów Zalewskich i Macedońskich; zawiera ponad dwa tysiące fotografii,
dokumentów, listów z rodzinnego archiwum.
548 stron
Opis
ALBUM ZALEWSKICH
tom I (1875-1947), II (1904-1976), III (1965-2022).
“Tytaniczna praca Pawła Daniela Zalewskiego dała wspaniały efekt w postaci trzech tomów „Albumu Zalewskich”. W każdym ponad pięćset stron formatu a4, ponad dwa tysiące fotografii i skanów dokumentów. Dzieło absolutnie unikatowe, oparte na ogromnym materiale, gromadzonym od ponad 100 lat w różnych miejscach, kuferkach, pakietach, szufladach …, ale co najważniejsze, gromadzonym skrupulatnie przez kolejne pokolenia. Zatem Album to także świadectwo życia rodziny Zalewskich na przestrzeni wielu, wielu lat. I nie było to tylko słodkie życie … Jest to niekończąca się opowieść o rodzinie znanego cukiernika i losach kolejnych jej członków… Ale nie tylko, bowiem wiele można dowiedzieć się, gdy „krok po kroku” przegląda się i czyta karty Albumu. Jest w nim właściwie wszystko, co działo się we Lwowie do czasu II wojny światowej i w czasie jej trwania, jakie były i są losy rodziny Zalewskich, ale nie tylko ich. To jest tło, które przybliża czytelnikowi początki XX wieku, jak rodził się i rozwijał Lwów, jakie były dzieje Krakowa, Warszawy, Polski, ale także styl życia. Chwilami, czytając, odnosi się wrażenie, że jest się świadkiem tych, czy innych wydarzeń. Wspomnienia nasączone są czułością, bliskością, nostalgią, niekiedy też łagodną ironią, czy wreszcie żartem. Słowem, jest tu wszystko, tak jak w życiu każdego człowieka, każdej rodziny, radości i smutki i tylko narracja jest zupełnie wyjątkowa. Wystarczy przeczytać Wstęp, napisany przez Autora, aby zrozumieć co mam na myśli. Feeria stanów emocjonalnych, obrazowo przedstawionych zdarzeń, wzruszeń i to wszystko w różnych „odcieniach”. Wielokrotnie przeczytany wstęp potęguje chęć czytania go jeszcze raz, i jeszcze raz… “ /Anna Stengl, Album o Zalewskich – tych ze Lwowa…, Cracovia Leopolis, 2021/
Tom drugi wprowadza do historii rodu nazwisko Macedoński, poprzez Marię z Grabców, która we Lwowie wyszła za mąż za Władysława Macedońskiego. Za sprawą mojej Mamy, Wandy Macedońskiej-Zalewskiej zawiązuje się kontynuacja “wątków” z poprzedniego tomu. Losy Zalewskich powracają na karty książki w 1955 roku….
Mój zamiar przedstawienia kilkunastu życiorysów wyrwał się poza pierwotnie wytyczone ramy. Materiał niebezpiecznie pęczniał, litery mnożyły się, słowa wydawały się przelewać poza brzegi monitora. Niektóre fragmenty zboczyły z wyznaczonego kierunku, wysforowały się dalej, popłynęły szerszą wstęgą, tworząc niebezpieczne rozlewiska, naszpikowane detalami, rozważaniami. Nie pytam siebie, czy potrzebnie tak się stało. Skoro znalazło się w pamięci pokoleniowej dużo więcej do opowiedzenia, jak można było mieć śmiałość, by postawić temu tamę. To i tak niewiele jak na to, co, jak mniemam, powinno pozostać po ludziach jako ich spuścizna. Uważam, że elementarna przyzwoitość i szacunek do dokonań przodków każe potomkowi rodu przełożyć na obraz i słowo wszystko, co o nich wie. Do tego obligują geny i ostatnie ogniwo w łańcuchu pamięci, jakim mam zaszczyt i nieszczęście być.
Znam niektóre zasadzki. Jedna z nich jest aż nadto oczywista. Odnajdywanie osób z odległych czasów nie gwarantuje, że w mojej narracji potrafiłem być wierny ich odczuciom. Stąd obawa, że niejednokrotnie przekłamałem, przesadziłem, uprościłem. Przypisałem komuś niewłaściwe emocje. Nawet samemu sobie z okresu dzieciństwa. Coś znalazłem, ale coś też zgubiłem.
Fotografie to druga zasadzka. Powstawały ze złudnego w swoim założeniu pragnienia, by zatrzymać bieg życia. Ale ono – i tak przeminęło. Fotografie nie miały mocy sprawczej. Dziś tylko pomagają pamiętać. Choć już na parę lat przed śmiercią moja Mama, przeglądając własne zdjęcia z czasów studenckich, nie rozpoznawała na nich siebie, widziała tylko „jakąś dziewczynę”. Nawet, gdyby tamte zdjęcia były podpisane, mogłaby podpisu nie zauważyć lub nie skojarzyć z postacią na odwrocie. Zresztą: któż podpisuje własne zdjęcia? A mózg i tak płata figle, unieważniając fotografie.
Umarli żyją nadal. Przede wszystkim za sprawą tego, że my możemy się do nich odwoływać, przechodząc przez własne życie. Tak naprawdę staną się oni pustką i nieistnieniem wraz z chwilą naszej o nich niepamięci. Zazwyczaj jest to moment naszej śmierci. Bez swoich poprzedników w łańcuchu genów nie wiemy, kim jesteśmy. Brakuje kontekstu, tła, owej ciągłości myśli, charakterów, talentów, osobowości. Książka ta powstaje więc także z konieczności odnalezienia siebie w chaosie świata. Przecież moje życie nie zaczyna się ode mnie. Swój początek bierze znacznie wcześniej. Tylko nam się zdaje, że rodzimy się zgodnie z metryką. Podobnie trudno oddzielić poszczególne warstwy ziemi – tworzą jedną glebę, przemieszane, zbite, ziarno do ziarna. Połączone w żyzną jedność. By rodzić, by świat się kręcił.
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.